Oczywiście znowu się nie popisałem ogłaszając dwa miesiące temu restart niniejszego bloga, mając uwagę “literacką” posuchę jaka po tym nastąpiła. Na moje usprawiedliwienie mogę jednak napisać, że prawdopodobnie nie był to najlepszy moment na tego rodzaju deklaracje, choć nie wiem czy przypadkiem ta okoliczność mnie jeszcze bardziej nie obciąża (brak wyczucia odpowiedniego momentu).
Tym niemniej nie napisałem tego tekstu, by po raz kolejny złożyć publiczną samokrytykę, ponieważ te wstępna wynurzenia mają służyć jako pretekst, by w miarę zgrabny sposób przemycić do tego wpisu informację, że właśnie stałem się szczęśliwym absolwentem (choć jeszcze nie dostałem dyplomu do łapy) studiów podyplomowych na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych (dalej PJATK) na kierunku “Bazy danych i ich aplikacje”. A że studia były dość wymagające, tak samo jak sesja, która jest ledwo co za mną, to zwyczajnie nie było za bardzo czasu na pisanie w ostatnich tygodniach.
Co więcej dla większej dramaturgii napiszę w tym miejscu, że jest w tym wszystkim coś symbolicznego, ponieważ bloga tego powołałem do życia w podobnych okolicznościach, czyli niedługo po tym jak udało mi się zakończyć edukację na innej z warszawskich uczelni, a dokładniej jako rezultat narastającej frustracji z powodu źle zainwestowanych pieniędzy (zresztą ówczesne studia dotyczyły zbliżonej tematyki). Jednakże do tych traumatycznych przeżyć sprzed kilku lat nie zamierzam w tym miejscu wracać (jak ktoś chce może sobie doczytać więcej tutaj), tym bardziej, że choć o właśnie ukończonych studiach podyplomowych mogę powiedzieć kilka niepochlebnych rzeczy, ale na pewno nie to, że nie dostarczyły mi solidnej dawki wiedzy.
To jednak do czego muszę się przyczepić, (choć może nie w charakterze faktycznego przytyku co do jakości “produktu” oferowanego przez PJATK), to fakt, że niestety z mojej perspektyw cały stack technologiczny tam używany był spod znaku “made in Microsoft”. Napisałem w poprzednim zdaniu “niestety” wyłącznie z powodów natury praktycznej, ponieważ od zawsze pracowałem na rozwiązaniach bazodanowych od Oracle i w najbliszym czasie nie zanosi się na jakieś diametralne zmiany w tym zakresie. Rzecz jasna baza danych to baza danych, ale poszczególne “wendory” dbają o to, by przesiadka z jednego rozwiązania na drugie wcale nie była łatwa oraz przyjemna.
I tym sposobem przechodzimy do clou tego wpisu. Otóż w ramach jednego z przedmiotów nauczanych na wybranym przeze mnie kierunku musiałem z lepszym lub gorszym skutkiem opanować podstawy T-SQL-a, czyli autorskiego rozszerzenie SQL-a od Microsoftu. Z tym przymiotnikiem “autorski” to trochę przesadziłem, ważniejsze jest jednak to, że różni się on – bynajmniej nie jest to kosmetyka li tylko i wyłącznie – od PL/SQL, który używany jest w środowisku baz danych Oracle. A ponieważ mam teraz trochę więcej wolnego czasu a przy tym od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem opanowania PL/SQL, pomyślałem sobie, że to znakomity moment, by choć ten jeden raz wcielić w życie, to co sobie wykoncypowałem.
Oczywiście sprawdzonym już sposobem, by dodatkowo się do tego trudu zmotywować, postanowiłem na łamach niniejszego bloga zdawać sprawozdanie z czynionych postępów, choć rzecz jasna nie o upublicznianie wrażeń, jakie będą nierozłącznie wiązać się z tym intelektualnym wysiłkiem. Tym samym mogę w tym miejscu ogłosić wszem i wobec powołanie do życia kolejnego cyklu wpisów dla hobbystów, tym razem dotyczącego podstawom kodowania w PL/SQL.
Tu jednak konieczna jest drobna uwaga, ponieważ zwyczajowo przy tego rodzaju okazjach zakładam, że potencjalny czytelnik wie jeszcze mniej ode mnie w rzeczonym temacie. Tutaj będzie podobnie (choć jest drobna gwiazdka o czym za moment), tym bardziej, że w pewnym sensie jest to dla mnie prawdziwe novum. Oczywiście nie byłoby prawdą, gdybym napisał, że sam zaczynam od zera, ponieważ mimo wszystko PL/SQL na pewnym poziomie abstrakcji nie różni się specjalnie od tego, co do zaoferowania ma odpowiednik Microsoftu. Tym niemniej diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach, a przy tym moją wiedzę na temat T-SQL też trudno uznać za ekspercką (to bardzo mocny eufemizm). Dlatego w kolejnych wpisach będę podążał za tym, co uda mi się w tym zakresie przyswoić, choć tym razem dla środowiska Oracle.
A ponieważ żądza wiedzy w tym zakresie jest przeogromna, to istnieje szansa, że tym razem regularność kolejnych wpisów będzie choć trochę odstawać od moich niezbyt wyśrubowanych standardów. Tym samym liczę, że na dniach pojawi się pierwszy wpisy, który będzie stanowił rodzaj wprowadzenia do PL/SQL, choć mimo wszystko pisanego z założeniem (wspomniana gwiazdka), że potencjalny czytelnik posiada umiejętności posługiwania się SQL-em w stopniu co najmniej średniozaawansowanym lub zna bardzo solidnie podstawy tego języka zapytań, ponieważ jest to nieodłączny element tworzenia programów w PL/SQL.